,,Świąteczna podróż w czasie Magdaleny Trubowicz”#5

Dziś swoimi świątecznymi wspomnieniami podzieliła się z nami autorka m.in. ,,Drugiego życia Matyldy” – Magdalena Trubowicz. 🙂

ikona

„Święta, święta”

Kiedy byłam małym dzieckiem, cały rok czekałam,

Na te święta z białym śniegiem i na Mikołaja.

By choinkę móc wystroić w bombki kolorowe,

I kolędy wśród rodziny nucić tak wesołe.

Lubię święta, kiedy w domu zapach się unosi.

Pełne ciepła i dobroci – ludzkiej życzliwości.

Gdy rodzina  z pierwszą gwiazdką do uczty zasiada,

Łamiąc opłatek najszczersze myśli z serca wypowiada.

I o północy z całą familią gromadzę się na pasterce,

Z wszystkimi wokół o narodzinach by słuchać historii pięknej.

A po powrocie do snu się układam i zawsze szepczę życzenia,

By w przyszłym roku znów ze wszystkimi radować się z Dnia Narodzenia!

(Magda Trubowicz, 1998 rok)

2006

Moje święta…

Trzydzieści trzy lata na karku, a u nas jakby czas się zatrzymał. Niestety, niektórych już nie ma z nami przy świątecznym stole, ale są też nowi członkowie rodziny – Szwagrowie i nasze ukochane dzieci. Lata mijają, zmarszczek wszystkim przybywa.. ale jedno zostaje niezmienne – to święta i tradycja ich obchodzenia w naszym domu.

Jestem tym szczęściarzem i chełpię się tym bardzo.. Że nie poniosły nas z biegiem czasu te odstępstwa, przyzwolenia i naleciałości z innych krajów. Jesteśmy tradycyjną, polską, katolicką rodziną. Nie jesteśmy ideałami i nie siedzimy w pierwszych ławach w świątyni.. ale wierzymy w Boga i obchodzimy wszystkie święta zgodnie ze staropolskim zwyczajem.

I zawsze jest w tym jakaś wyjątkowa magia…

Mimo, że śmiało można by rzec, że nasze święta rok rocznie są takie same, to nic bardziej mylnego.. Może i tradycje, i zwyczaje są te same od lat.. ale my jesteśmy co roku inni. Inaczej przeżywamy, inaczej doświadczamy. Bez względu czy dany rok obfituje w same radosne wydarzenia, czy akurat borykamy się z jakimiś problemami – święta są tym wyjątkowym czasem. Magicznym czasem wielkiej nadziei w to, że wszystko może się zdarzyć.

Kiedy byłam małym, beztroskim dzieckiem święta zaczynały się dla mnie już na początku grudnia. Mama zaszczepiła w nas tradycję uczestnictwa w Roratach, a te obchodzono u nas zawsze wyjątkowo. Dzieci każdego dnia przygotowywały wielkie kolorowe serca, na których wypisywały swoje dobre uczynki, a ksiądz potem odczytywał je po modlitwie i każde dziecko dostawało w nagrodę obrazek. Może to dziwne, że wspominam akurat ten aspekt religijny, ale od tego zawsze wszystko się zaczynało. Człowiek chciał być lepszy.. Teraz dorośli za dużo analizują, kalkulują.. czasem oszukują samych siebie.. Będąc dzieckiem to się po prostu działo. Mieliśmy misję i z radością ją wypełnialiśmy.

Pamiętam też całą otoczkę przygotowań. Nie było wówczas wielkich marketów, więc za wędliną stało się w sklepie mięsnym, za rybą w rybnym, a za jarzynami do sałatki w warzywniaku.. Czasami robiłam z mamą kilka rund do sklepu i z powrotem, wszak składników do przygotowania dwunastu potraw potrzeba było wiele.

Co najbardziej utkwiło mi w pamięci z dzieciństwa?

Wypisywanie świątecznych kartek. To jest coś wspaniałego! Teraz są maile, smsy, wall-e na facebooku.. a kiedyś? Piękne, kolorowe kartki. Kupowaliśmy ich zwykle koło dwudziestu. Mama wypisywała adresy, żeby nie było pomyłki, a ja wymyślałam wierszyki z życzeniami. I ta radość, gdy w skrzynce na listy, pojawiała się kartka z życzeniami od kogoś bliskiego. To śmieszne, ale ekscytacja porównywalna była do tej, gdy otwierasz prezent..

No właśnie, prezenty.

Pewnie ktoś wziąłby mnie za niespełna rozumu, gdybym napisała : „nie, tylko potrawy, kolędy są najważniejsze.. o prezentach nigdy się nie myślało..”. Oczywiście, że się myślało, chociaż nasz dom nie był jakiś bardzo zamożny i te prezenty faktycznie były raczej jakieś symboliczne. Tata przeważnie dostawał skarpetki – to się chyba w niektórych domach nie zmieniło do dziś. Mama jakiś szalik, chociaż pamiętam jak jednego roku odkładałam całe lato, by pod choinkę kupić jej mopa i wiadro. Tak, mopa. Kiedy teraz o tym myślę, to aż się złoszczę.. bo to raczej był prezent dla domu, niż dla mamy. Wyobraźcie sobie jednak jakich ja musiałam użyć sztuczek, by tego mopa i to wiadro niepostrzeżenie wznieść do domu.. Kultywując tę tradycję mój mąż na pierwsze święta w naszym nowym, jeszcze do końca nie urządzonym domu, przyniósł mi zlewozmywak z wielką czerwoną kokardą. 🙂

W dzień wigilii już od rana czuło się ten nastrój. Najpierw było mnóstwo przygotowań. Sprzątanie, pieczenie, gotowanie.. My z siostrą,  jeszcze jako dzieci, pomagałyśmy tacie ubierać choinkę. Moja babcia pracowała przed wiele lat w fabryce bombek, więc tych ozdób było w domu zawsze bardzo dużo. Po trzynastu latach, gdy nasza najmłodsza siostra miała lat trzy, to ona przejęła to zadanie, a my już urzędowałyśmy wtedy z mamą w kuchni. Święta spędza z nami zawsze babcia. Niestety dziadek zmarł, gdy byłam jeszcze bardzo mała.

Tak więc tata z dziećmi stroił świąteczne drzewko, a kobiety zamykały się w kuchni. To wyglądało dość komicznie, bo kuchnia owa jest klitką wąską i tak małą, że wydaje się, że nic i nikt już się tam nie zmieści.. A jednak co chwilę któreś z nas tam zaglądało, by podjeść jakiś smakołyków. Czasami dostawaliśmy po łapach i były małe dąsy, ale przecież zaraz składaliśmy sobie życzenia i wszystko wracało do normy.

Do wieczerzy zawsze siadaliśmy o godzinie siedemnastej. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek było inaczej.

Tato rozpoczynał wieczerzę prowadząc modlitwę, a potem przychodziła najważniejsza chwila – życzenia.

Tej części kolacji od zawsze poświęcaliśmy chyba najwięcej czasu. Każdy z każdym składał sobie życzenia. Jesteśmy ze sobą wszyscy bardzo blisko, dlatego i te życzenia zawsze były i są wyjątkowe. Nikt nie klepie z pamięci: „zdrowia, szczęścia i pieniędzy..”, a drugi nigdy nie odpowiada „nawzajem”.. To są życzenia indywidualnie przygotowane dla każdego. Jeden jest na etapie szukania pracy, więc życzy mu się by była to ta wymarzona.. Drugi czeka na wyniki badań – niech więc będą pozytywne. Dzieciom życzy się piątek w szkole i wielu uśmiechów na co dzień. One także starają się powiedzieć jakieś życzenia od siebie. Pamiętam jak jednego roku życzyłam babci, by odmłodniała.. Była już po 60tce i narzekała na kręgosłup, stawy, serce i inne dolegliwości.

Życzeniom towarzyszy zawsze wiele wzruszeń i jakaś taka wyniosłość tego wydarzenia..

Potem zasiadaliśmy do wieczerzy. Na stole do dziś króluje barszcz z uszkami, groch z kapustą, zupa grzybowa, ryba w kilku odsłonach, pierogi, kutia i koniecznie mnóstwo słodkich wypieków.. Tego dnia wszystko smakuje wyjątkowo, chociaż po pomaganiu przy pieczeniu i wylizywaniu misek po masach, tych słodkości o dziwo chce się najmniej.:)

Po kolacji następuje śpiewanie kolęd.

My, jako dzieciaki, już wtedy niecierpliwie zezowaliśmy pod choinkę, czekając na rozpakowanie podarków, ale śpiewanie kolęd to nieodłączny element naszego świętowania. Zaczynało się tradycyjnie od „Wśród nocnej ciszy”, a potem śpiewaliśmy to, na co mieliśmy ochotę.

W końcu nadchodził najbardziej oczekiwany moment – rozpakowanie prezentów.

Były okrzyki radości, wrzawa i wiele pozytywnych zaskoczeń. Dorośli obdarowywali  się słodyczami.

Po wieczerzy następował kolejny tradycyjny punkt programu – telefony. Ale nie myślcie sobie, że każdy siedział z nosem w telefonie i sprawdzał wiadomości.. Wtedy komórka była przybudówką, w której trzymało się ziemniaki na zimę. A my braliśmy telefon stacjonarny  i dzwoniliśmy do naszych najbliższych, którzy jednak mieszkają daleko od nas i spędzają święta u siebie w domu. Rozmowy były prowadzone na głos tak, by każdy mógł złożyć życzenia. Na szczęście aparaty telefoniczne miały już wówczas nowoczesną opcję. Czasami robiliśmy sobie jakieś żarty. Na przykład po nawiązaniu połączenia zamiast przywitania śpiewaliśmy kolędy.. Kiedyś jednemu wujkowi powiedzieliśmy, by zszedł przed dom przestawić auto, bo przyjechaliśmy do niego i nie mamy gdzie zaparkować…

Pasterka była o godzinie 21:30.

U nas w Kościele są dwie Pasterki, a rodzice ze względu na nas wybierali tę o wcześniejszej godzinie. Po Pasterce jeszcze mały spacer po pobliskim osiedlu domków jednorodzinnych i podziwianie iluminacji świątecznych. A potem do domu.. Mimo później pory nikomu nie chciało się spać. Bawiliśmy się swoimi prezentami i podjadaliśmy smakołyki ze stołu.

 Kolejne dni świąteczne spędzaliśmy u drugiej babci z wujkami, ciociami i kuzynami. To też zawsze było wyjątkowe, bo zbierało się nas w sumie koło trzydziestu osób. Odwiedzaliśmy również groby najbliższych.

Ktoś mógłby powiedzieć, że takie święta jakby wycięte z szablonu są nudne..

Dla mnie to są najpiękniejsze święta jakie mogą być.

Co roku dziękuję Bogu, że mogę je spędzać z rodzicami, siostrami i ich rodzinami. Nawet najbardziej ekstrawaganckie współczesne atrakcje świąteczne nie zastąpią mi obecności najbliższych.. Wierzę, mam nadzieję, a także robię wszystko, by zaszczepić w moich dzieciach te najważniejsze wartości..

Autorce oraz wszystkim czytelnikom bloga „Miłość do czytania” życzę przede wszystkim zdrowych, rodzinnych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia!

Magdalena Trubowicz

1986

ja
Magdalena Trubowicz 
(z domu Skotna) –
ur. 9.05.1983 w Złotoryi. Zamieszkała
w Winnicy k. Legnicy. Optymistka – marzycielka.
Z wykształcenia magister inżynier logistyki, z zamiłowania twórca różnorakich form pisanych i zapalona kucharka. Mama dwóch uroczych urwisów – Sławka i Mirka. Żona, córka, siostra, przyjaciółka. W 2001 roku laureatka nagrody za najlepszą recenzję programu TVP „Zwyczajni – niezwyczajni”. Obiecująca pisarka z głową pełną pomysłów. Motto życiowe: Piszę, więc jestem!
 

Wykaz publikacji:
„Kod przeznaczenia” – czerwiec 2014,
„Brygida Star Show” – sierpień 2015,
„Drugie życie Matyldy”wrzesień 2016,
,,Nie pytaj dlaczego” –kwiecień 2017,
,,Kupidyn w spódnicy.  Tom 1. Kącik zagubionych serc” – wrzesień 2017,
,,Kupidyn w spódnicy.  Tom 2. Miłość w kolorze bieli” – styczeń 2018.

Odwiedź fan page autorki KLIK


Zapraszam na FB ,,Miłość do czytania”
(kliknij poniżej)

FB Miłość do czytania

Reklama

3 uwagi do wpisu “,,Świąteczna podróż w czasie Magdaleny Trubowicz”#5

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s