Czytając „Prawo Mojżesza” wiedziałam już, iż wydawnictwo wkrótce wypuści kolejną powieść Amy Harmon będącą z Mojżeszem powiązaną. Czekałam z niecierpliwością. Ostatnimi czasy bardzo polubiłam powieści młodzieżowe, choć sama to tego grona należę już tylko duchem 😉 Myślę jednak, że nie są to książki stricte przeznaczone dla jednego typu odbiorcy. I czuję żadnego skrępowania przyznając się, iż urzekają mnie proste, piękne historie młodych, próbujących odnaleźć się w dorosłym życiu ludzi. Wszak wszystko to nadal mam w pamięci :). A wiele wyborów, przed którymi stają nastolatkowie lubi powtarzać się i w dorosłym życiu.
„Pieśń Dawida” jest historią Dawida Taggert’a vel Taga, którego poznaliśmy już w „Prawie Mojżesza”. Dawid właściciel Tag Team, zawodnik MMA, mimo, iż ustabilizował się materialnie, nadal pozostał niespokojną duszą. Nie potrafi zaangażować się emocjonalnie w związek z kobietą, przepełniony jest lękiem przed odpowiedzialnością, którą niesie za sobą miłość. Historia, którą przepełniona jest dusza Dawida pełna jest bólu i rozpaczy. Chłopak nie potrafi wybaczyć sobie śmierci siostry, obwiniając się za jej los. Jedynymi osobami, które odnalazły ścieżkę do serca Taga jest Mojżesz z rodziną.
Wszystko zmienia się, gdy w barze zatrudniona zostaje nowa tancerka – Amelie. Dziewczyna od początku przyciąga uwagę chłopaka, który powoli ulega fascynacji jej osobą. I gdy po wielu wewnętrznych rozterkach, walki z samym sobą, Dawid przyznaje się do kochania i pragnienia założenia rodziny, z dnia na dzień znika…
Narratorem w powieści jest tu Mojżesz, pomagający Millie w odnalezieniu Taga, oraz sam Tag, który przyczyny swego tajemniczego zniknięcia ujawnia za pomocą nagranych przez siebie kaset magnetofonowych. Taka struktura powieści nie pozwala na nudę. Pokazuje nam przyczynowo skutkowy ciąg zdarzeń, trzyma w niepewności, łapie za gardło by za chwilę z ulgą zaczerpnąć oddech lub z rezygnacją wypuścić z piersi wstrzymywane powietrze.
Również niezwykle wyraziste są postaci zarysowane przez autorkę. Niewidoma, niesamowicie zaradna Amelie, jej autystyczny, nad wyraz bystry, choć z trudnością odnajdujący się w relacjach międzyludzkich brat Henry. Walczący o przyjaciela ponad wszystko Mojżesz i wreszcie przebojowy, jednak pod przybraną maską wesołka, zagubiony Dawid, który dla Millie jest niczym pieśń…
,,[…] Piosenki nie da się zobaczyć. Można ją poczuć, usłyszeć i poruszać się do niej. Ja też nie mogę cię zobaczyć, ale cię czuję i porusza się w twoją stronę. Gdy jesteś ze mną, czuję obecność cząstki Dawida, o której nikt inny nie wie. To Pieśń Dawida, której nie słyszy nikt poza mną. […]”
Amy Harmon zaproponowała nam piękną, prostą opowieść o tym, iż prawdziwej miłości nie da się stłamsić, zlekceważyć czy przełożyć na późniejszy, dogodniejszy termin. Prawdziwa miłość nie zawsze jest miłością idealną, tą z przysłowiowego obrazka. Czasem musi nieść z sobą brzemię bólu i cierpienia, które to umacniają ją i scalają już na zawsze.
„Pieśń Dawida” mimo, iż powiązana z „Prawem Mojżesza” jest całkiem inną powieścią. Łączy je ból, rozpacz, smutek, zagubienie. Mimo, iż bardzo polubiłam Amelie, Henry’ego i Taga, brakuje mi „magii” Mojżesza, jego zdolności i pobudzających wyobraźnię obrazów, które czyniły pierwszą część tak bardzo wyjątkową.
Ostatnia kwestia, zakończenie… Chciałoby się zakrzyknąć „Amy, why?”. Autorka zostawia pole dla wyobraźni czytelnikom. Kończy powieść tajemniczym niedomówieniem. Nie jestem fanką tego typu rozwiązań, gdyż z natury jestem raczej osobą niecierpliwą, lubiącą konkrety, kawę na ławę, bez domysłów. Dlatego też, zakończenie mnie zabolało i troszkę rozczarowało.
Mimo to jednak, jeśli szukacie lektury na zimne jesienne wieczory, „Pieśń Dawida” z pewnością rozgrzeje Wasze serducha 🙂
Premiera książki: 14 października 2016 r.
Za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji serdecznie dziękuję marce
Editio Red.
podoba mi się tutaj!! bardzo fajne tytuły, będę wpadać częściej 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Obie powieści skradły moje serducho. Spodziewałam się takiego zakończenia i w zasadzie cieszę się z niego, bo taki typowy happy end zawiódłby mnie za bardzo. 😉
PolubieniePolubienie
Podobnie zakończone było „Prawo Mojżesza”, małe niedopowiedzenie choć bardziej oczywiste niż tutaj. Takie zakończenia ma ją swój urok, ale w tym przypadku potrzebowałam chyba happy endu 😉
PolubieniePolubienie